poniedziałek, 24 lutego 2014

Million little things

Ostatnio czas mnie goni z pracą świszcząc mi bacikiem nad głową dlatego tak mało robię i wieszam nowych rzeczy na blogu. Tym razem jednak udało mi się wstrzelić w okienko między jedną polką galopką a drugą i popełniłam kolejną kartkę okolicznościową (zawsze się przydają).
Po ostatnim warsztacie u Drychy pozostało mi zamiłowanie do darcia, choć już zdecydowanie w bardziej ugrzecznionej wersji. Zwłaszcza, że do wykonania tej pracy wykorzystałam przede wszystkim papier z Magicznej Kartki (Venus & Mars) a on nie współpracuje zbyt chętnie z mediami ze względu na swoją gładką strukturę.

Do wykonania tej pracy użyłam: bazy z czerwonego kartonu, papieru z Magicznej Kartki Venus i Mars 011, papier Prima Marketing Optimist, papier K&Company Engraved Garden, papierową serwetkę, die cuts Kaiserctaft Porcelan Rose, kryształki Prima Marketing, bradsy MME Chalk Studio, półperełki, kwiatki i ozdobną wstążkę w różyczki.

A tu trochę detali:






Pracę zgłaszam tu:

*


niedziela, 16 lutego 2014

ATC - Język ojczysty

Na ArtGrupie ATC kolejne zabawa. Tym razem temat wyzwania brzmi: język ojczysty.
A oto moja interpretacja:




Walentynka dla przyjaciela

Tak się złożyło, że w tym roku zrobiłam swoje pierwsze kartki walentynkowe.
Ta powędrowała w świat ku radości mojego starego przyjaciela.





niedziela, 9 lutego 2014

Zakładki

Mam lekkie zaległości w publikowaniu postów, więc teraz zamieszczam wszystko na hura i za jednym razem :)
Już jakiś czas temu powstały moje zakładeczki na wymianę w ArtGrupa ATC. Nie mogłam się zdecydować w jakim stylu je robić dlatego każda strona jest z innej parafii.
Martwi mnie trochę, że pasta strukturalna, której tu użyłam nie jest zbyt dobra i nieco się lepi. Nie jest to za dobre rozwiązanie przy zakładce, ale sprawdzałam i nie niszczy książki. Klej jest bardzo delikatny, ale podejrzanie skrzypi ;) Ciekawy dodatek do thrillerów i horrorów :D
Cóż najwyżej będzie to praca czysto artystyczna a nie praktyczna :P





Kontynuacja, czyli kartka kończona w domu

Na warsztacie zaczęłam pracę nad kolejną kartką, ale nie udało mi się jej niestety skończyć, więc zrobiłam to już w domu, wykorzystując przy okazji nabyte ostatnio przydasie. Poza papierem ze Studio75, który podarowała nam Drycha na koniec warsztatu dodałam też tasiemkę z bąbelkami, trochę różyczek wszelkiej maści oraz naklejki z motylkami zakupione w Craft4you.
W taki oto sposób powstała moja najnowsza, postarzona kartka urodzinowa z piękną sentencją. ^_^




Po warsztacie u Drychy...

Już od jakiegoś czasu czaiłam się na warsztat u Drychy, która jest swoistym guru od paćkania i niszczenia.
Udało mi się to zrealizować w ramach Craft Wawa, który się odbył 8 lutego.
Do tej pory bardzo ciężko było mi się przełamać (jedno z moich pierwszych zdań do Drychy brzmiało - "Ale mojego papieru nie drzyj! ;P), więc potrzebny był mi bodziec zewnętrzny.
I udało się! Po pierwszych protestach i machaniu łapkami (no ale jak to - nie od linijki?!?!) znalazłam upodobanie w nowym dla mnie podejściu do tematu i ochoczo rwałam, zszywałam (świetna technika!!!) , stemplowałam, malowałam, gniotłam, moczyłam i co tam jeszcze przyszło mi do głowy.
Z efektu mojej pracy jestem tak bardzo zadowolona, że mam opory przed wysłaniem tej czadowej walentynki w świat, co było moim pierwotnym zamiarem.



Bardzo podobał mi się pomysł zatopienia przeźroczystych mikrokulek różnej wielkości w glossy accents.


Ciekawa była też praca z kolorowymi mediami, z którymi do tej pory nie miałam kontaktu. Nie zapamiętałam nazw, ale koleżanka porobiła zdjęcia i będziemy szukać.

Drycha udostępniła nam też swoje fantastyczne stemple. Zakochałam się zwłaszcza w tych teksturowych - typu tiul (na kwiatkach), spękania itp.
Oczywiście zaraz po warsztatach pognałyśmy hożo ku stoisku Drychy (troszkę ją przy tym dopingując do szybszego wystawiania - i chyba nieco przy tym przeszkadzając) by zakupić sobie na bieżąco owe cuda (i tak na wszystko co by człowiek chciał mieć nie starczyło kasy).

Warsztat był fantastyczny, twórczy i pełen nowości i przełamywania schematów, a do tego kameralny, dzięki czemu prowadząca miała czas dla każdej z nas.
Z przyjemnością to kiedyś jeszcze powtórzę :)